Są takie dni, gdy czuję doła, bo pies mi zaginął, bo ziemia rozmarza i woda powoli sączy się w kierunku fundamentów, bo odkrywam rozbieżność tam, gdzie jest inny plan, bo do tego wszystkiego jest pochmurny dzień. Pewna kompilacja zdarzeń. I czuję, że jest mi źle, czuję zastój w środku, jak depresja, ale nie bardzo da się zmienić wszystkie te sytuacje.
Jednak to, co mogę i robię, to zmiana nastawienia do tego, co jest.
Mam nadzieję, że pies się znajdzie cały i zdrowy. Jeżdżę i szukam.
Wierzę w to, że woda zacznie wsiąkać w grunt, a to, co się zbliży, opanujemy.
Jestem przekonana, że rozbieżność się szybko wyjaśni.
A jutro zaświeci słońce.
To jest mój chleb powszedni – rozwiązywanie problemów, które w moich oczach nie są problemami, tylko kolejnymi doświadczeniami i lekcjami. Zmieniam perspektywę patrzenia na to, co życie przynosi. I to daje mi spokój w sercu. Głowa nie puchnie, nie boli brzuch i nie mam biegunki.
Gdybym się teraz załamała, to nie rozwiązałabym kolejnych spraw, które na horyzoncie, a przede wszystkim nie byłabym zdrowa fizycznie i psychicznie. Bo
Gdy upadam, wstaję i poprawiam koronę.
Gdy stłukę kolano, opatruję je i patrzę, jak się goi.
Gdy rozleję „mleko”, zmywam blat do czysta.
Gdy przypalę potrawę, myślę, że to z kociołka z ogniska.
Gdy leje deszcz, podstawiam wiadra na deszczówkę.
Od lat idę swoją drogą – gotuję, sprzątam, uczę się, inspiruję innych, śmieję się, płaczę, śpiewam, krzyczę, upadam, podnoszę – żyję i doświadczam.
Więc i Ty podnieś się, wyprostuj kręgosłup i spójrz odważnie do przodu.
Twoje życie należy do Ciebie i tylko TY możesz pójść taką drogą, jaką sam(a) wybierzesz.
Z pewnością spotkamy się na tej drodze.
Serdecznie ❤️