Rozważania na temat jedzenia? Pierwszy warsztat i pierwszy wyjazd. Postaram się krótko.

O gotowaniu według „Pięciu Przemian” słyszałam już bardzo dawno. Nakupowałam książek , ale jedyne co udało mi się konsekwentnie wprowadzić do mojego życia to przyzwyczajenie jedzenia kaszy rano (uwielbiam). Ciągle nie było to jednak szumne zdrowe jedzenie.

Ponad rok temu z powodu gwałtownych wydarzeń w życiu przyznałam, że nie umiem gotować, a już na pewno nie zdrowo. Nie mam o tym pojęcia. Książki (w tym kucharskie ) nie inspirują mnie w żaden sposób. Chcę to zmienić. Chcę posmakować i podpatrzeć. Chcę się nauczyć. Zmobilizowałam się zatem i zapisałam na jednodniowy warsztat gotowania do Ani.

W istocie dla mnie rewolucja. Super konkret, rzetelnie przygotowany, bez ściemy jak mówi młodzież. Wkraczam do nowego świata i jestem łagodnie prowadzona. Wykład, obieranie, krojenie, gotowanie, pieczenie i takie tam, a na końcu spożywanie. Zdumienie moje ogromne, bo smakuje naprawdę bardzo. Wartości dodane? Nic na siłę, wszystko płynie i taki spokój u prowadzącej. Okazuje się to świetną zabawą. Ważne! Widzę innych dookoła, mniej i bardziej zaawansowanych lub prawie zielonych jak ja i dodaje mi to odwagi. Jest nas więcej! Chociaż jeszcze nie wiem co to za ludzie. Ania prowadzi i nie narzuca, nie przeszkadza, ośmiela, inspiruje.

Po warsztacie zaskakuje mnie moja własna radość i całkowite poczucie rozpoczęcia procesu przemiany. Najważniejsze, co wynoszę to absolutne przekonanie, że potrafię. Warsztat jest tak skonstruowany, że gotujemy sami dla siebie według przepisów i pod okiem Ani. Sami dla siebie. Ten sam przepis i mnóstwo wariantów. Jeśli tylko zachowam zasadę pięciu przemian mogę ugotować wszystko. Zanim wracam do domu czuję, że chcę więcej. Ania mówi, że jest wyjazd, ale nie ma miejsc. Idę za ciosem i wpisuję się na listę rezerwowych.

Nadal gotuję głównie kaszę na śniadanie i sporadycznie zupkę. Otwieram nawet książkę, ale słabość ogarnia od tych wszystkich informacji, więc nie gwałcę umysłu. Trwam w przekonaniu, że skoro przemiana rozpoczęta to wszystko się stanie powoli.

Jupi! Ktoś zwalnia miejsce i wyjeżdżam. Jestem raczej lekko przerażona, ale i zaciekawiona co to będzie. Sekta czy świry, a raczej świrki, bo same kobiety, co wzbudza mieszane uczucia. W końcu jak żyć bez męskiej energii ?

Uniejów okazuje się wspaniałym miejscem. Jest perfekcyjne do tego typu przedsięwzięć. Woda źródlana w kranie, las dookoła (ale wieś w pobliżu jakby co) i niezwykła energia. To był wyjazd w 100% kobiecy. Wyjazd oczyszczająco-odmładzający. Stosunkowo niewielka grupa. Nie byłam pewna czy się odnajdę i jak się to odbije na moim organizmie. Czy będę cierpieć z powodu radykalnej zmiany jedzenia? Bo jemy i pijemy tylko to co Ania zaleciła.

Ogromne zaskoczenie. Wszystko jest przepyszne, co więcej wygląda wspaniale. Panie, które tam gotują są doskonałe, ja nie. Ale staram się być otwarta i brać udział we wszystkim co proponuje organizacja wyjazdu. Wyłączam telefon komórkowy i jestem. Chłonę wykładowczynie, uczestniczki, jedzenie. Dzielimy nie tylko wspólne gotowanie, ale swoje myśli i energię. To jest uczta całkowita. Zadbany jest mój mały palec u stopy w takim samym stopniu jak mój umysł i dusza. Energia miejsca, grupy i moja mieszają się i to działa.

Niestety nie potrafię opisać tego bez górnolotnych słów i truizmów, ale takie to jest. Miłość jest banalna, a tam dzieje się miłość. Powoli pozwalamy sobie na bycie sobą naprawdę, a zaczynamy od jedzenia.

Wartości dodane?

Schudnięcie, spokój, radość, że jest nas więcej, wspaniałe kobiety, obserwacje, przemyślenia, inspiracje. Przekonanie, że chcę tej przemiany. Przez 3 dni jem zdrowo i czuję różnicę. Co się stanie jak będę tak jeść dłużej? Zdaję sobie sprawę, że zdrowe jedzenie to wierzchołek góry lodowej. To nie temat, a wiedza, którą można zgłębiać w nieskończoność. To sposób życia. Nie przeraża mnie to. Nie chcę się gwałcić. Pozwolę temu powoli konsekwentnie wpłynąć w moje życie. Rozumiem, że nie wszyscy mogą się zachwycać jak ja i otworzyć na to, Ania też. Wspaniałe jest to, że w Uniejowie nie ma nacisku na uczestnictwo w zajęciach. Każdy ma prawo wyboru tego co chce. A ja czuję, że grupa jest siłą, nawet nieznajomych sobie ludzi, i najbardziej lubię zajęcia w grupie. Ten wyjazd zmienił moje życie dosłownie.

Po trzecim wyjeździe odważyłam się umówić z Anią na ustalenie indywidualnej diety. To moja największa zmora, poprzeczka idzie w górę. Nie wiem kiedy minęły 4 godziny pasjonującej rozmowy o jedzeniu, o mnie, o uczuciach, o życiu. Nie wiem też kiedy powstał pełny harmonogram tego co i jak mam jeść przez najbliższe miesiące, aby odbudować swoją energię. To się po prostu stało i jest wspaniale. Nie mówię, że łatwo, ale każda mała zmiana na plus w moim żywieniu cieszy mnie.

Jednodniowy warsztat jest dla mnie jak konkretna technika, konkretne danie, a wyjazd jest jak idea i opowieść o gotowaniu, jest też wymianą doświadczeń, inspirującą rozmową, pogłębianiem wiedzy, odpoczynkiem, spotkaniem z bardziej podobnymi do mnie, bo teraz wiem, że Ci ludzie są podobni do mnie i chcę się z nimi dzielić.

Dzisiaj otwieram  książki, zbieram przepisy, organizuję sobie czas tak żeby móc gotować i nie mogę się doczekać kolejnego wyjazdu, kolejnego spotkania.

Pozdrawiam wszystkich ciepło z mojej jedzeniowej podróży
Martix


Udostępnij ten wpis
FacebookTwitterEmailPinterest

Może Cię zainteresować

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments