W domu, mama nigdy nie wyrzucała jedzenia, zawsze było odgrzane lub zużyte do kolejnej, nowej potrawy. Rodzice dużo pracowali, aby w domu było zawsze co zjeść, więc szacunek zarówno do ich pracy, jak i do jedzenia mam od dziecka.

Wiele podróżując widzę, ile osób musi bardzo ciężko pracować w zamian za skromną strawę. Zdarza się, że spotykam ludzi mających niewiele do jedzenia ze względu na brak jakiejkolwiek pracy, panującej suszy w danym kraju lub innych powodów. Staruszki sprzedające co tylko mają, aby zarobić na przysłowiowy „kawałek chleba”. Ludzie głodujący, bo akurat urodzili się w rejonie totalnej nędzy. Czy bezdomni szukający jedzenia w twoim śmietniku. Serce się kroi i robię co tylko mogę, aby Ci ludzie choć na jakiś czas byli szczęśliwi, dostając ciepły posiłek – podstawę życia. Takie spotkania i doświadczenia uczą, aby szanować jedzenie mądrze planując zakupy i posiłki w swoim domu.

Jeśli ugotowałaś duży gar zupy i nagle musisz wyjechać, zatem nie zjesz jej całej, podziel się z sąsiadem lub zaproś znajomych na wspólny posiłek – to miły gest budujący relacje i jednocześnie szanujący jedzenie.

Kilka porad

W domu zawsze zbierało się suchy chleb dla przydomowych kur, aby go nie wyrzucać, a tym samym nie marnować.
Chleb jest dla mnie symbolem codziennego pokarmu i nasycenia ludzkiego głodu („…chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj…”). W domu, odkąd pamiętam, zanim zaczynało się kroić nowy bochenek chleba, kreśliło się na nim znak krzyża. Do dziś zachowałam ten piękny i dla mnie o ogromnym znaczeniu rytuał. Mam też obraz z dzieciństwa przed oczyma, gdy u dziadków na podłogę spadł kawałek chleba, babcia lub dziadek podnosili ją z szacunkiem, całowali i kładli ponownie na stół do spożycia. Na studiach nie mogłam zdzierżyć, gdy ktoś wyrzucał chleb, wiec robiłam zbiórkę suchego chleba dla koni, które były hodowane nieopodal, na wsi. Pomysł bardzo się przyjął wśród studentów i tradycja pozostała nawet po ukończeniu przeze mnie uczelni.
Czerstwy chleb podpiekam w piekarniku, polewam oliwą z czosnkiem i podaję jako chrupiący dodatek do zupy – grzanki. Pycha.
lub maczam w jajku i obsmażam na masełku.
Można też czerstwy chleb pokroić na kawałki i wrzucić do zupy bez uprzedniego podpiekania, wtedy chleb się namoczy, zmięknie i będzie łatwiejszy w gryzieniu, zwłaszcza dla osób starszych lub dla dzieci mających problem z zębami.
Z czerstwego chleba robię też placuszki a’la podpłomyki, pyszne 🙂
A któż nie zna bułki tartej z suchego chleba?

Gotując warzywa na parze, wykorzystuję wodę z gotowania jako wywar do różnych zup, jest on pełnowartościowym płynem i szkoda go wylewać. A zupa zyskuje na smaku i aromacie.

Jeśli z obiadu pozostaną ci niedojedzone ugotowane warzywa lub strączki (groch, fasola, cieciorka itd.), można zrobić z nich kotleciki lub pasty do chleba.

Ugotowane ziemniaki, które zostaną z dnia poprzedniego, kroję w plastry i podpiekam w piekarniku posypując ziołami i polewając oliwą. To wspaniały dodatek do obiadu. Inną opcją są kopytka lub kotleciki.

W sezonie letnio-jesiennym, gdy dojrzewają owoce i warzywa, z ich nadmiaru (bo nie dam rady zjeść ich na surowo) robię wszelkiego rodzaju weki – powidła, kompoty, soki, nalewki, przeciery, sosy, leczo, itd. które pozwolą zachować wspaniały smak i zapach słońca. W zimie mam gotowy i przede wszystkim naturalny obiad lub kolację ze słoika (na ciepło) lub świetny dodatek do ciepłej strawy.

Zioła, których pełnia wiosną i latem, suszę lub zasalam na zimę. Nie zmarnują się, a w chłodnych porach roku przydadzą się w kuchni.

Gdy w sezonie letnim jadam ogórki (zawsze ekologiczne) i obieram je, skórkę używam jako wspaniałą naturalną letnią maseczkę na twarz 🙂

Więcej porad w artykule „Ekologiczna rodzina czyli bądź eko na co dzień„.

Smacznego 🙂


Udostępnij ten wpis
FacebookTwitterEmailPinterest

Może Cię zainteresować

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments